tresc strony
 
„Od Krzyża”

 

Krzyż ,
ból i miłość
I jedno
Pytasz :
Czy wiem co chcesz mi powiedzieć ?
A czy trzeba mówić jeżeli wiesz ?
Jeżeli czujesz
Ja wiem
Jeżeli chcesz
Ja słyszę
Móc to wierzyć
Kochać to wiedzieć
Nie pytać
Tylko czuć
Wlewasz w siebie płyn goryczy
I pytasz ?
Zalewasz to co boli
Choć wiesz ?
„Ja jestem”
I to jest Krzyżem
„TY  jesteś”
I to jest Krzyżem
Jedność
Ból i miłość 

„Rana jak znak” 

 

Gdzieś w gęstwinie drzew i zarośli
Rośnie drzewo zranione w przeszłości
Smukłe i piękne z długim warkoczem liści
Swoimi gałązkami rysuje słowa .
...W niebie .
Lecz w chwili największego podniecenia
Od środka soki wyciąga , wysusza
Odbiera liściom i kwiatom sens istnienia
Ona – rana z przeszłości ,
Rana jak znak .
Dziś zagubione wśród drzew gałęzi 
Słowem swym młodym drzewom nadaje ton
Przez  linie koloru tęczy
Krzyczy , wrzeszczy !
Lecz nikt nie słyszy
Wtulone w blejtram
Czeka
Na drzewo miłości

 

"Słuchać"

 

słuchać to znosić
rozważać
być przygotowanym na przyjęcie

zanurzyć się  w wodach
słów splątanych myślą
zamknąć w korycie zmarszczek
uczucie i emocje

poskromić struny
by milczały rozważnie
zanim wypowiedzą zdanie mów do mnie proszę
postaram się słuchać
nie odchodź myślą
za zakręt

a nauczę się
milczeć od ciebie
na zawsze .
„W chwilach ........”

 

Jesteś koło mnie tak blisko
Twoje usta jeszcze ciepłe
Zniecierpliwione pieszczoty
Zdzierasz z siebie skórę
Aby wejść w moje ciało
Aby słyszeć każdy szelest
I poczuć me potrzeby 
I bawić się w rozkoszach
Nasycić swe marzenia
Ulecieć w namiętności
Dać upust swej fantazji
I wiedzieć że to nie iluzja
Tylko naga rzeczywistość
Do siebie nas przyciągała  
I taką Cię pamiętam
I każdą naszą chwile 
I taką się domagam
W każdą samotną noc
Chcę w oczy całować
Aby sen Ci ofiarować
Chcę w usta całować
Aby wody Ci podać
Chcę czoło całować
Aby wszystko Ci darować
Chcę świat swój
Tobie ofiarować

 

 

 

Zatrzymaj się na chwilę”

Zatrzymaj się na chwilę ,
Odetchnij pięknem świata ,
Posłuchaj starego drzewa
I zrozum trud małej mrówki

Zatrzymaj się na chwilę
Nad tym , co w sercu kryjesz
I nie bój się przerażenia
Które z Tobą ucieka .

Spójrz na swoje myśli
Skojarzone odwiecznymi przeczuciami ,
A zobaczysz , że Twój umysł
Coraz trudniej przyjmuje prawdę

Zatrzymaj się na chwilę ,
Uwolnij zmaltretowane marzenia ,
Zauważ drugiego człowieka ,
Bo szczęścia nie dogonisz .

Zatrzymaj się na chwilę
Nie myśl , a wygrasz z czasem
Najpierw poznaj samego siebie
I pomyśl po co żyjesz dalej ?.


I zrozum trud małej mrówki

„Jestem”

 

Siedzę i tworze
Nie pracuje
I nie śpię
I na co liczę ?
Oni z góry się śmieją ze mnie
Dali mi pióro , dali przestrzeń
W plamie i bryle
W kolorze i dźwięku
W samotności  - utopili
Nadzieje
W świecie większości
Mniejszością zrobili
Więcej dali abym mógł mniej mieć
Zabrali abym mógł więcej widzieć
W ciągłym zaprzeczeniu
Obdarty z kawałków honoru
W kwadracie koegzystencji
Z naturalną twarzą
Masek życia
Na scenie nieba
Z po wykrzywianym
Jelitem , zimnem okrytym
Wołam kolorem i dźwiękiem
Aby zagrzać do lotu
Ptaki z zaułku ogrodu
I nie szamotać się więcej
I nie dawać powodu do śmiechu
Próbuje połknąć przestrzeń

By móc dziękować , Bogu

Kim Jesteś ?

 

Czym i kim dla mnie jesteś ?
Spontanicznym uczuciem dziecka
Które otrzymało swoją wymarzoną zabawkę .
Kim dla mnie jesteś ?
Nastolatkiem który otrzymał
Swój pierwszy pocałunek ukochanej .
Motylem który napełnia
Miłością i radością kwiaty swym dotykiem .
Czym dla mnie jesteś ?
Kolorem niebios od błękitu po czerwień i żółć .
Zapomnieniem tego co wiatr dawno już zabrał
A zapamiętaniem promieni słońca które
Rozgrzewa moje serce .
Więc czym ,  i kim dla mnie jesteś ?

"Błotni ludzie"

 

Z radości rodzi się smutek ,
Ze smutku powstaje cierpienie ,
A stąd już tylko krok do przerażenia .
To stan przegrzanych obwodów mojego
Zdeptanego i podziurawionego mózgu .

Podatny umysł małego dziecka ,
Otwarty i pokorny jak roślina dla słońca ,
Bez żadnych negatywnych odczuć .
Jak bardzo chciałbym znów go mieć ,
Gdyby mógł odrodzić się jak dzień po nocy .

Czy to ty mamo ? Czy to ty tato ?
Znowu przyszliście wychłostać mnie
Swoimi podwójnymi językami ?
O nie , to krzyczą moje zmysły ,
Szukające winnego zatraconych uczuć .

Koszmary opętują marzeń pot marzeń .
Kolory życia toną w brudnym mazidle .
Światłość , Ciemność , idźcie precz !
Czy nie widzicie mego przerażenia ?
Hej ty , czy wiesz , co naprawdę jest ...?

„Lustro”

 

sterylny wzrok twój ujrzeć mógł
już wszystko co świat nosi
i liść i czerwień i człowieka
i tylko ja z rynsztoka wprost
mam oczy jak ze szkła
które nosiły kiedyś twarz
a szklane oczy widzą brud
są gorzkim trunkiem przepojone
i w błysku gorzkim błyszczy zło
a w dłoniach gwiżdże wiatr
za każdym rogiem w każdych drzwiach
jest lustro umieszczone
to które mówi ludziom – stój
jak jesteś postawiony

powoli w mózgu rósł ten świat
i wzmagał się jak smok
aż wreszcie wziąłem w ręce broń
zacząłem lustra tłuc
i zostałem terrorystą

„Koniec , czy  początek ?”

 

Starzec siedzący w fotelu
Buja się na dywanie śmierci ,
Żywot zamienia w przeszłość .
A przyszłość kartę mieli  .

Drwal jednym zamachem
Skraca żywot drzewa .
Gdzie koniec starego
Tam początek istnienia .

Bydło zawieszone na haku
Krąży na karuzeli życia .
Kawałek po kawałku
Wpada do innego brzucha .

Tylko śmierć majestatycznie
Ze łzą sprawiedliwości w oku
Końca nie mając ...... koniec ,

Początek na daje innemu .

"Teraz”

 

W dłoni rysuje się zegar
Liniami przecinającymi uczucie .
Ukryte potem tęsknoty
Czekają aż czas wybije „teraz” 

Gdzieś na zgięciu dłoni
Ukryte me marzenia .
Czy dane będzie się zapomnieć
W sekundach natchnienia ?

W takt zegar bije
Ukryte nuty istnienia .
Chcę poznać już melodie
By móc tańczyć do zapomnienia

Dźwiękami staram się więc
Zawisnąć nutą w ciszy .
By móc łatwiej usłyszeć

Oczekiwane słowo  „teraz”

„Cień wolności”

 

Urodzony i zaraz wpisany
Pomiędzy gwiazdą , kartką papieru
Na ziemi .
Utkwiony pigułką
W ubraniach 
Ojca i Matki ,
Z ich utraconymi nadziejami .
Oddychać powietrzem
Szyderców i przemądrzałych ,
Głoszącymi nakazy .
Z kakofonią sceny
Polityków bluźnierstwa
Zamienić w wartości .
Rzucić cień na ziemi
Osadzić 
W gwiazdach .
Być Ojcem i Matką
Jak powietrze dla nieba .
I zamknąć krąg
Zagadnienia .
A więc gdzie wolność ?
I gdzie ... ?

...

...

...
Bo tak trzeba !!!

„Ty i marzenie”

 

W zakątkach ludzkiego mózgu
Rodzą się marzenia
One zaś prowadzą nas
W stan uspokojenia .

Jak wazka zjadająca owady
Wolno przeżuwasz cierpienie 
Nie dajesz ofierze żadnej szansy
Dając duszy ukojenie 

Zjawiasz się na mojej drodze
Wyrywasz ból z mojego umysłu
I tym , że jesteś patrząc na mnie 

Nadajesz sens memu marzeniu

"Poniedziałek"

z tomiku ( "Siedem dni tygodnia")

 

Przybyłem na świat w poniedziałek
Na początku tygodnia
Jak poranek dla dnia by nadać cienia a ciemności światła
Małą kreską , początkiem obrazu 
Przepełniony tym, co macie z nieprzespanej nocy
Organicznym sumieniem nieogarnionej pokusy
Z grobów naszych ojców zrodzonym marzeniem 
Przedłużeniem bytu w bycie bezwzględności
Linią ideału horyzontu uprzedzeń
Więc „Jestem” częścią dzbana naszego 
rozlaną goryczą którą napełniliście
odbiciami krzyży z piersi naszych
dla oczu moich i naszych dzieci  
Nazywacie nadzieją światło które wnoszę
Jak ironia koloru dla daltonisty